Hodowla na odporność

Erik Österlund

Tekst pochodzi ze strony: http://www.elgon.es/resistancebreeding.html

Na długo przed tym, jak dręcz pszczeli (Varroa destructor) pojawił się w mojej pasiece, skupiłem się na hodowli pszczół na odporność. W 1989 roku udałem się do Kenii w góry, aby zdobyć materiał genetyczny, który byłby spokrewniony z tym, który w Ameryce Południowej wykazywał lepszą odporność, niż ten, który mieliśmy dostępny w Europie.
[Tu możesz poczytać o tym więcej (po angielsku):
http://www.elgon.es/in_the_making.html;
https://beesource.com/point-of-view/erik-osterlund/exploring-monticola-efforts-to-find-an-acceptable-varroa-resistant-honey-bee/;
]

Dziś wydaje mi się, że tak naprawdę nie musiałem tego robić. Być może dzięki temu było mi trochę łatwiej uzyskać odporność pszczół. Ale też wcale ta wyprawa do Afryki nie była łatwa, podobnie jak uzyskanie nowej krzyżówki hodowlanej. W każdym razie za sprawą tego dziś mam pszczoły, które nazwałem Elgon. Obecnie też nie chcę innych pszczół. Próbowałem też krzyżować różne pszczoły z Elgonami, a to mogło przyczynić się do tego, jakie te pszczoły są dzisiaj.

Początkowe testy krzyżówek pszczół Monticola (Apis mellifera monticola), które przeprowadzał doktor Bert Thryborn, jeden z uczestników wyprawy do Kenii, pokazały, że charakteryzowały się one skróconym czasem rozwoju czerwiu i w pewnym zakresie posiadały cechę, którą dziś nazywamy VSH (Varroa Sensitive Hybiene - higiena czuła na varroa). Pozostałymi uczestnikami wyprawy byli: Michael van der Zee, Erik Bjorklund i wreszcie ja: Erik Österlund.

Jak tylko zorientowałem się w początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, że krzyżówki Monticoli i Buckfasta nie stanowią zagrożenia dla pszczelarstwa, wysłałem pewną liczbę matek pszczelich na testy w regiony Szwecji, które były już opanowane przez roztocza. Wyniki testów były obiecujące i pokazały, że selekcja na odporność na dręcza jest możliwa. Otrzymałem z powrotem kawałki plastrów z larwami i jajami do przekładania.

Pszczelarze nieleczący posiadający Elgony

Kiedy roztocza dotarły wreszcie do moich pasiek, byli już pszczelarze posiadający Elgony w Danii (Poul-Erik Karlsen), Finlandii (Sven-Olof Ohlsson), Norwegii (Hans-Otto Johnsen) i południowej części Szwecji (Leif Hjalmarsson, jedna z pasiek), a Thore Härnkloo posiadający pasiekę tylko 100 kilometrów ode mnie od ponad 10 lat nie stosował żadnych kuracji czy zabiegów (wliczając to usuwanie czerwiu). Pszczoły robiły wszystko same – walczyły z roztoczami.

Wszyscy ci pszczelarze mieli jedną wspólną cechę. Ich pasieki były odizolowane od innych pszczół. Czterech z nich wykorzystywało małą komórkę (dwóch z nich miało komórkę 5.1 mm, jeden zarówno 5.1 i 4.9 mm, a jeden tylko 4.9 mm). Jeden z nich stosował standardową węzę z komórką 5.4 mm.

Moje przygotowania

Ja także zastosowałem regresję pszczół przy wykorzystaniu małej komórki 4.9 mm. Zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby przygotować się na przybycie roztoczy. Miałem nadzieję, że to wystarczy, aby obyć się bez wykorzystywania kuracji i mieć jedynie niewielkie straty z powodu roztocza.

Myliłem się. Wszyscy musimy przejść przez pewien rodzaj czyśćca, krótszy lub dłuższy. Nie chciałem wykorzystywać pestycydów, takich jak Apistan, ponieważ pozostałości i produkty rozpadu wchłaniane są w strukturę wosku i propolisu. Nie chciałem też używać kwasów z powodu ryzyka, jakie niosły zarówno dla mnie, jak i dla pszczół. Do leczenia pozostał mi więc tymol, gdybym uznał, że pszczoły tego potrzebują.

Tymol

Nie wiedziałem jak używać tymolu i nie wiedziałem też w jakim stopniu moje pszczoły okażą się odporne na roztocze. Nie byłem wtedy świadomy tego, że pszczoły potrzebują pewnego okresu adaptacyjnego po nadejściu roztoczy, który niewątpliwie związany jest z wystąpieniem czynników epigenetycznych.

Jeżeli zdecydujesz się zastosować tymol jako środek przeciwko roztoczom, najlepiej kupić go po prostu na wolnym rynku. Sam robiłem swoje podkładki z tymolem zanurzając kawałki ściereczki do mycia naczyń w ciekłym i ciepłym tymolu. On rozpuszcza się w temperaturze około 50 stopni Celsjusza (około 120 stopni Farenheita), ale wówczas bardzo śmierdzi. Ważąc ściereczki przed i po zanurzeniu w tymolu wiedziałem ile zawierają one tymolu. Dziś dodaję też bardzo małą ilość alkoholu, dzięki czemu znacząco obniża się temperatura rozpuszczania, a ja nie potrzebuję używać maseczki w czasie wykonywania podkładek. Używam też rękawic.

1. tnę ściereczkę do naczyń grubości ok. 1 mm, rozmiarów 200 x 175 mm, na 12 części. Jeżeli użyjesz 125 gramów tymolu wtedy możesz wykorzystać go na dwie takie ściereczki, a każdy kawałek będzie zawierał około 5 gramów tymolu.

2. Wagę elektroniczną można wytarować więc możesz dokładnie ustalić ile gramów kryształków tymolu umieścisz w garnku

3. Gdy będziesz miał już tyle tymolu ile potrzebujesz, możesz dodać trochę alkoholu technicznego – kilka nakrętek na 125 gramów tymolu

4. podgrzej trochę, nie za bardzo, mieszaj przy tym dopóki nie uzyskasz jednolitego płynnego roztworu. Wówczas możesz zdjąć garnek z ognia, aby uniknąć przegrzania tymolu i wydzielania się smrodu

5. Wówczas wrzuć do środka wszystkie podkładki, a pęsetę wykorzystaj do wyjmowania ich. Wyjmuj kawałki pojedynczo pozwalając każdemu ocieknąć i zadbaj, żeby każdy był w pełni nasiąknięty.

6. Umieść kawałki na talerzu albo innym naczyniu aby wystygły i odparowały

7. Dobrze sprawuje się do tego blacha do pieczenia

8. Nawet zanim mokre podkładki osuszą się i odparują z alkoholu i przez to usztywnią, kiedy wciąż są mokre i miękkie możesz wsadzić je do worków strunowych. Potem umieść je w drugim takim worku. Wtedy podkładki są już gotowe i możesz je już używać ich w pracy z pszczołami.

1. Słabsza rodzina dostaje jedną podkładkę na górę środkowych ramek, lekko z tyłu korpusu. Podkładka powinna być trochę oddalona od czerwiu, który może dochodzić do górnej beleczki środkowych ramek. Jeżeli rodzina jest słaba wiosną, może być to spowodowane porażeniem wirusami związanymi z obecnością roztoczy, bądź też rodzina wyszła osłabiona z zimy gdyż nie była wystarczająco silna jesienią. Po 10 dniach należy zamienić podkładkę na kolejną, którą też należy usunąć za kolejne 10 dni.

2. Jeżeli rodzina jest silna, to w środku lub z końcem sezonu powinna dostać dwie podkładki. Można położyć je na kracie odgrodowej unikając centrum korpusu. W takiej sytuacji powodem leczenia może być porażenie roztoczami wyższe niż 3%. Wiosną nawet silnej rodzinie należy dać tylko jedną podkładkę, aby nie wpłynęło to na obniżenie czerwienia matek. Po 10 dniach kuracja jest powtarzana, a po kolejnych 10 zakończona. Opary tymolu lepiej się rozchodzą dzięki większej ilości miejsca, które powstaje dzięki umieszczeniu podkładki na kracie odgrodowej. W upalne lato lepiej każdorazowo użyj mniejszej liczby podkładek, ale częściej je zmieniaj tak, aby całość leczenia trwało 3 tygodnie.

3. Jeżeli w czasie kuracji karmisz rodzinę syropem cukrowym w ramach przygotowania do zimowli (w sierpniu), dwie podkładki powinny być umieszczone z dala od wejścia do podkarmiaczki. W tym przypadku na zdjęciu, wejście do podkarmiaczki znajduje się po przeciwnej stronie korpusu niż umieszczone podkładki. Pszczoły mogą nie chcieć pobierać pokarmu jeżeli podkładki z tymolem umieszczone są blisko otworu podkarmiaczki. Po 10 dniach podkładki wymieniane są na taką samą ich liczbę, a za kolejnych 10 kuracja jest zakończona.

Jeżeli nie prowadzisz selekcji pszczół, ale chcesz je leczyć przy wykorzystaniu tymolu, moje doświadczenie mówi mi, że jeżeli chcesz utrzymać liczbę rodzin i nie chcesz ich stracić, kuracje należy powtarzać wiosną i jesienią przed zakarmieniem. Za każdym razem z wykorzystaniem dwóch dawek. Jeżeli zastosujesz ściereczki domowej roboty z 5 gramami tymolu każda, wiosną należy wykorzystać dwa razy po jednej podkładce, a w sierpniu dwa razy po dwie – każdorazowo po 10 dni. To dałoby 30 gramów tymolu każdego roku na rodzinę. Za każdym razem leczenie nie powinno trwać dłużej niż 3 tygodnie.

Jeżeli chodzi o mnie: tak mało jak to tylko możliwe

Jestem skoncentrowany na selekcji pszczół, więc leczę je tak mało jak to tylko możliwe. W 2008 metodą prób i błędów zdobywałem wiedzę jak postępować i ile tymolu moje pszczoły potrzebują. Miałem nadzieję, że nie będą go potrzebowały w ogóle. Zorientowałem się jednak, że muszę zacząć je leczyć już wiosną, bo w niektórych moich ulach było bardzo wiele porażonych, kalekich pszczół. Tymol zdziałał cuda. Ale starałem się dociec kiedy pszczoły faktycznie potrzebują kuracji. Doszedłem do wniosku, że nie dam rady badać porażenia, czy wykorzystywać metody ramki pracy w moich 200 rodzinach, więc zdecydowałem się na sprawdzanie czy w rodzinach pszczelich znajdują się kalekie pszczoły porażone wirusem zdeformowanych skrzydeł.

Obecność objawów wirusa zdeformowanych skrzydeł (Deformed Wing Virus – DWV) jest blisko powiązana z porażeniem roztoczami Varroa. Kalekie pszczoły najczęściej pokazują wysokie porażenie, ale nie zawsze. Trochę takich bezskrzydłych pszczół może po prostu pojawić się w rodzinie – szczególnie wiosną. Na początku inwazji roztoczy w mojej pasiece, zdeformowane pszczoły (jak ta z lewej strony) były pewnego rodzaju normą. Dziś kiedy widzę takie pszczoły, one raczej przypominają normalne owady (bez nienaturalnie pomniejszonego odwłoka), ale z małymi poskręcanymi skrzydełkami – takie jak z prawej strony zdjęcia. Nieocenioną sprawą są maty około 0,5x0,5 metra przed ulem, aby zobaczyć co tam właśnie kończy po wyrzuceniu z ula.

Pierwsza strategia

Po pierwszych kilku latach wypracowałem system, który wydawał się działać całkiem nieźle.

  1. Kiedy widziałem na matach przed ulami lub na przeglądanych plastrach więcej niż kilka kalekich pszczół ORAZ
  2. siła rodziny była mniejsza niż mogłem się spodziewać
  3. podawałem rodzinie jedną lub dwie podkładki po 5 gramów tymolu każda, zależnie od siły rodziny. Powtarzałem ten zabieg po 10 dniach wymieniając poprzednie podkładki na nowe. Po kolejnych 10 dniach usuwałem je z ula.

Jeżeli rodzina była bardzo słaba dostawała połowę podkładki z ilością tymolu, którą szacowałbym na 2 gramy. Ponieważ kluczowe było dla mnie, aby pszczoły przeżyły, stosowałem kuracje tymolem nawet w szczycie sezonu, gdy rodzina miała założone nadstawki. Czy nie obyło się to ze szkodą dla miodu? Nie jest to właściwie tak złe, jak mogłoby się wydawać. Tymol nie rozpuszcza się w wodzie, ale w tłuszczach, a więc dostaje się raczej do wosku, niż do miodu. Poza tym nie musiałem używać tymolu na wielu rodzinach w czasie pożytku, ale tylko na nielicznych. Chciałem z jednej strony uratować rodziny, ale przede wszystkim wyeliminować potencjalne źródła inwazji zdrowych rodzin.
[Trochę odniesień możesz znaleźć tu (po angielsku): http://www.elgon.es/varroa.html]

Tymol jest związkiem bardzo lotnym. Jak tylko umieścisz taką podkładkę w ulu, tymol zaczyna się ulatniać. A ta niewielka ilość, która dostanie się do miodu nie jest toksyczna – jest jej nawet mniej niż w przyprawie: tymianku. Tych pozostałości praktycznie nie da się wyczuć smakiem. Niektóre miody w naturalny sposób zawierają sporo tymolu, przykładowo miód tymiankowy lub lipowy (lime). A tymol w tych ilościach jest nawet zdrowy.

Zalecałbym unikania wykorzystania kuracji tymolem blisko miodobrania. Jeżeli plaster pachnie tymolem, najlepszym miejscem aby wywietrzał jest ul. Tam wentylacja jest dobra, a większość tymolu ulotni się w przeciągu kilku tygodni.

Lepsza odporność na roztocza

Moja strategia wykorzystywania tymolu, kiedy pojawiały się problemy z wirusami, uczyniła moją populację pszczół bardziej odporną. Ale zorientowałem się, że powodowała ona również stałą reinwazję roztoczy, która utrzymywała w pasiece presję wyższą, niż chciałem utrzymywać. Wykorzystywanie substancji chemicznych zdaje się pomagać wirusom lepiej się namnażać, zarówno w pszczołach, jak i w roztoczach. Więc dziś wystarczy mniejsza populacja roztoczy, aby pojawiły się problemy wirusowe, nawet jeżeli moje pszczoły stały się bardziej odporne także na nie. Wydaje mi się także, że presja wirusów w moich ulach jest wyższa, niż gdybym używał regularnie środka do zwalczania roztoczy.

Nowe strategie

Zdecydowałem się zmienić moją strategię i wykorzystać nowe pomysły po tym, jak wziąłem pod uwagę poniżej wymienione czynniki:

  1. VSH (Higiena wrażliwa na varroa)
  2. Wykorzystanie dzikich lub zdziczałych pszczół gdy jest to możliwe
  3. Izolacja pasieki z buforem 2 – 3 kilometrów
  4. Minimalizowanie przewożenia pszczół
  5. Monitorowanie porażenia roztoczami
  6. Rozpoczynanie z praktycznie zerową liczbą roztoczy

VSH. Dobrym sposobem na sprawdzanie obecności cechy VSH jest wyciąganie poczwarek pęsetą i szukanie roztoczy, ich potomstwa i odchodów.

1. VSH

Wiosną 2013 roku posłuchałem Johna Harbo i tego roku przetestowałem moje najbardziej obiecujące rodziny. Tą, która miała najwyższą wartość, 50%, była rójka z dzikiej rodziny, która mieszkała w ścianie centrum szkolenia psów w środku „krainy Elgona”.
[Możesz poczytać więcej o VSH tutaj (po angielsku): http://www.elgon.es/diary/?p=146; http://www.elgon.es/diary/?p=716]

Ta rodzina miała typowe cechy Monticoli, na przykład przyspieszony rozwój czy ciemny tułów. Rzecz jasna rozmnożyłem ją. Jedna z rodzin na obrzeżach „krainy Elgona”, z dala od innych rodzin, dostała matecznik z tej rodziny i młoda matka unasienniła się tam. Oznaczyłem ją S241. Wczesną wiosną 2014 roku rodzina wymieniła matkę.

W 2014 roku ponownie zbadałem najbardziej obiecujące rodziny pod kątem cechy VSH. Znalazłem jedną, która miała wynik na poziomie 80% i oczywiście też ją rozmnożyłem. Dostałem bardzo dobre recenzje matek-córek po niej od innych pszczelarzy, którym rozdałem potomstwo. Ale w mojej pasiece one znalazły się między tymi, które pierwsze dawały objawy wirusa zdeformowanych skrzydeł.

W 2015 roku wciąż trzymałem się strategii, aby leczyć rodziny, które dawały objawy DVW, więc wydaje mi się, że poziom obecności wirusa w tych rodzinach był wyższy niż gdybym leczył pszczoły regularnie przy wykorzystaniu efektywnej substancji roztoczobójczej. Być może intensywna selekcja na cechę VSH idzie w parze z niechcianą cechą podatności na wirusy?

Cech związanych z odpornością na roztocza jest wiele. To nie tylko VSH. Nie da się wykluczyć, że cecha VSH na poziomie 50% jest dobrym kompromisem, skoro dzika rodzina wykształciła ją, na takim właśnie poziomie?

2. Dzikie rodziny.

W każdym miejscu, w którym populacja pszczół wykształciła odporność na dręcza pszczelego, obecność dzikich lub zdziczałych rodzin były częścią sukcesu. Zdecydowanie się do tego przyczyniają. A dlaczego? Bo nikt nie dogląda tych pszczół i one po prostu muszą radzić sobie same. Trzeba mieć jednak świadomość, że one żyją w innych warunkach niż rodziny w pasiekach. Ich adaptacja nie jest zaburzana wykorzystaniem roztoczobójczej chemii, a często także przez środki chemiczne stosowane w rolnictwie.

To wejście do przestrzeni zajmowanej przez dziko żyjącą rodzinę w nieogrzewanym domu znajdującym się w oddalonej wiosce na skraju terenu hodowlanego pszczoły Elgon. W tym rejonie przez jakiś czas nie było wiele pasiek, ale w ostatnim czasie pojawiły się w odległości kilku kilometrów od tego domu.

W 2014 roku złapałem kolejną rójkę z drugiej dziko żyjącej rodziny, nie tak daleko miejsca, w którym miałem rodzinę oznaczoną S241. Rodzina mateczna, z której wyszedł ten rój żyła w ścianie nieogrzewanego domu przez wiele lat. Umieściłem tą rójkę w tej samej pasiece, w której była S241 i oznaczyłem ją jako C243.
[Tu więcej o tym przypadku (po angielsku): http://www.elgon.es/diary/?p=505; http://www.elgon.es/diary/?p=515; kolejny link dotyczy innej dziko żyjącej rodziny, co dowodzi istnienia takich rodzin w Szwecji http://www.elgon.es/diary/?p=235;]

Później dowiedziałem się, że niedaleko tego miejsca gdzie umieściłem C243 i stoi wspomniany dom, znajduje się wioska, w której rośnie stary jesion i stoją inne stare domy. Mam więc nadzieję, że w tamtej lokalizacji może być więcej dziko żyjących rodzin. Gdyby tak było S241 mogłaby przez co najmniej 2 pokolenia unasienniać się, przynajmniej częściowo, trutniami dziko żyjących rodzin. To mogłoby wyjaśniać, dlaczego ta rodzina w trudnym roku 2015 miała wspaniałe wyniki, zachowując wiele korzystnych cech i mając bardzo niskie porażenie roztoczami. Próbowałem też przetestować obecność VSH rodziny S241 w 2015 roku, ale w całej ramce znalazłem tylko 1 roztocze w komórce i nie miało ono potomstwa. To żadna istotna statystyczna zależność, ale dobra wskazówka. Ta rodzina nie była leczona ani w 2014, ani w 2015.

W 2015 rozmnażałem głównie rodzinę S241. Brałem trochę larw także z rodziny C243 i innej rodziny. C243 miała także cechę VSH na poziomie 50%!

2015 rok był bardzo trudny dla pszczół, ponieważ wiosna była chłodna i mokra. Zwłaszcza w tej porze roku pszczoły miały duże trudności przy zbieraniu pyłku, który jest potrzebny dla dobrego rozwoju systemu odpornościowego.

3. Izolacja na około 3 kilometry od innych pszczół

Trudny rok 2015 skłaniał mnie wielokrotnie do powrotu myślami do doświadczeń pszczelarzy hodujących Elgony, którzy nie leczyli pszczół przeciwko warrozie od co najmniej 10 lat i mieli bardzo małe problemy z roztoczami. Cechą wspólną ich pasiek było to, że znajdowały się w izolacji od innych, a okolice były mocno zdominowane tymi pszczołami.

Leif Hjalmarsson przy swojej pasiece, odizolowanej na około 3 kilometry, w której trzymał Elgony od roku 1998. W tym miejscu trzymał 5 do 7 rodzin bez leczenia dopóki nie zmarł w 2016 roku.

POUL ERIK KARLSEN na bałtyckiej wyspie Bornholm używał komórki w rozmiarze 5.1 mm. Przez wiele lat był pszczelarzem utrzymującym dużą pasiekę. Obecnie przeszedł na emeryturę i zostawił sobie tylko kilka rodzin.

SVEN-OLOF OHLSSON w zachodniej Finlandii miewał do maksymalnie około 200 rodzin. Obecnie ma ich około 100, gdyż przechodzi na emeryturę i zmniejsza ich liczbę. Wykorzystywał głównie komórkę 5.1 mm ale także miał 4.9.

THORE HARNKLOO w „głębokich leśnych ostępach” około 100 kilometrów na południe ode mnie. Obecnie przeszedł na emeryturę i sprzedał swoje pszczoły.

HANS-OTTO JOHNSEN w zachodniej Norwegii ma kilkaset rodzin. On nie leczy pszczół od około 15 lat. Od lat wykorzystuje komórkę 4.9 mm. Robi także swoją własną węzę przy użyciu profesjonalnego zestawu. Dostaje także dotacje państwowe aby wypracować najistotniejsze elementy swojej praktyki, co mogłoby pomóc innym pszczelarzom. Badający jego pszczoły stwierdzali, że poziom porażenia roztoczami w jego pasiece jest bardzo niski, podobnie jak w pasiece jego współpracownika Terje'a Reinhertsen'a.

LEIF HJALMARSSON w południowej Szwecji posiada jedną ze swoich pasiek. On wykorzystywał komórkę 5.4 mm. Od innych odróżnia go to, że jego pszczoły (Elgony) od samego początku radziły sobie dobrze z roztoczem. Roztocza dotarły w jego okolice około 5 lat zanim dostał ode mnie Elgony. Do tego momentu leczył swoje pszczoły Apistanem, który jest efektywnym środkiem roztoczobójczym. Leif wprowadził Elgony do pasieki przy niskim porażeniu roztoczami. Potem przeniósł swoją pasiekę w izolację (3 km od innych pasiek). Przez kolejne 15 lat nie leczył swoich pszczół. Gdy potrzebował otrzymywał ode mnie matki. Ale wiele rodzin po prostu wymieniało matki. Niestety zestarzał się, jak wszyscy się starzejemy i miał wylew. Zmarł w 2016 roku. Był dobrym przyjacielem i dobrym pszczelarzem.

Mając wokół siebie pas izolacji w promieniu około 3 kilometrów można uniknąć reinwazji w czasie tzw. cichych rabunków (ciężko zauważyć, że mają miejsce). Ciche rabunki odbywają się wtedy, gdy porażenie jest duże, a pszczoły podrażnione są na tyle, że nie bronią wystarczająco dobrze ula. Porażenie prawdopodobnie jest wtedy na poziomie wyższym niż 3 – 5 %. Ciche rabunki zdarzają się w okresach bezpożytkowych, a najczęściej w końcu sezonu, gdy porażenie rośnie, a ilość czerwiu maleje.

4. Minimalizowanie przewożenia pszczół

Dużym czynnikiem stresogennym dla pszczół jest przewożenie ich w nowe miejsca. Zwiększa to błądzenie i mieszanie się pszczół i roztoczy. Powrót pszczół do harmonii trwa jakiś czas, a w tym czasie ich układy odpornościowe nie będą działać na 100%. Być może też zaburzana jest relacja pasożyta z żywicielem przez mieszanie się roztoczy.

Chris Baldwin przewozi około 1000 ze swoich 1500 uli w ramach różnych akcji zapylania w Stanach Zjednoczonych, przykładowo w lutym podczas kwitnienia migdałowców w Kalifornii. On jest jednym z nielicznych, a być może jedynym pszczelarzem na świecie, który przewozi pszczoły na zapylanie i nie leczy pszczół przeciwko warrozie od wielu lat. Przewożenie pszczół jest dla nich bardzo stresogenne, ale Baldwin ma wypracowane metody, aby sobie z tym radzić: wykonuje bardzo wiele podziałów [Tu można przeczytać więcej o tym pszczelarzu (po angielsku): http://www.elgon.es/diary/?p=984 ]

Przyglądnąłem się też temu jak poradzili sobie Dee i Ed Lusby, gdy w ich pasiece na pustyni Sonora w Arizonie nastąpiła inwazja roztocza. Wówczas stracili 90% swoich pszczół. W niektórych pasieczyskach liczba rodzin zmniejszyła się nawet do pojedynczych rodzin. Małżeństwo Lusby zdecydowało nie przewozić ich wówczas, ale odbudowywali pasieczysko za pasieczyskiem w tamtych miejscach gdzie pszczoły przetrwały. Robili to przez wykonywanie podziałów rodzin, ale także przez łapanie rójek, zarówno w tych pasieczyskach, jak i gdzie indziej. Zdarzało się, że złapane rójki przewozili w miejsca gdzie pszczół było mało.

W naturze dzikie rodziny żyją w jednym miejscu. Przemieszczają się tylko gdy się roją. I nigdy nie ma wiele rodzin „w pasiece”. Dzikie „pasieki” z reguły też są oddalone od siebie. W każdym razie doszedłem do wniosku, że lepiej będzie jak nie będę przewoził rodzin pomiędzy pasieczyskami, a zostawię je tam gdzie stoją. Uznałem, że taka praktyka może doprowadzić mnie do jakichś wniosków.

Nie wiem, czy przewiezienie odkładów na inne pasieczysko ma na nie duży negatywny wpływ. Chuchając na zimne uznałem, że lepiej będzie, jak będę przewoził rodziny między różnymi miejscami tak rzadko jak to tylko możliwe. Gdybym był pszczelarzem wędrownym zapewne nie mógłbym sobie pozwolić na taką praktykę, a przynajmniej za wyjątkiem może kilku pasieczysk. Wówczas mógłbym próbować porównywać wyniki takich praktyk.

5. Monitorowanie poziomu porażenia roztoczem

Nie podobała mi się stała reinwazja dręcza w rodzinach w mojej pasiece. Miałem wrażenie, że ona mocno przyczyniała się do wolniejszej stabilizacji odporności pszczół na dręcza na akceptowalnym poziomie. Moje myśli wróciły do “szejkera do płukania” pszczół, który kilka lat wcześniej sprezentował mi Michael Palmer. (Dzięki Mike!) Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy jak on mógłby poprawić moją sytuację.

Szejker, który dostałem od Michaela Palmera.

Pewnego dnia, gdy przeglądałem stronę Randy'ego Olivera, trafiłem na “szejker” i opis sposobu jego użycia. Rozmawiałem też o nim z Randy'm, gdy przyjechał do Szwecji kilka lat temu. Wtedy zrozumiałem, że wykorzystanie takiego urządzenia mogłoby przynieść korzyść dla mojego projektu
[Możesz poczytać o „szejkerze” tutaj (po angielsku): http://www.elgon.es/diary/?p=354, http://www.elgon.es/diary/?p=794, tu o tym, jak go wykonać: http://www.elgon.es/diary/?p=660, a tu film o tym, jak go używać: https://www.youtube.com/watch?v=oR3oX5Rjlj0. ]

Erik Ericson przyjął limit porażenia rodziny roztoczami na 15%. Dopiero przy wyższym porażeniu wykluczał ją ze swojego projektu selekcyjnego. Było to w 1995. Po paru latach prowadzenia projektu obniżył ten próg do 10%.
[Opis tej sytuacji (po angielsku): http://www.elgon.es/diary/?p=457. ]

Dziś rekomendowane jest natychmiastowe leczenie pszczół, gdy poziom porażenia osiągnie 2 – 5% wiosną i trochę wyższy jesienią. Obecnie pszczoły są nosicielami większej liczby wirusów i problemy pojawiają się nawet przy niższym porażeniu dręczem, co jest znaczącym utrudnieniem utrzymywania ich przy życiu bez leczenia.

Po wymianie zdań z Randym Oliverem i przeanalizowaniu moich własnych doświadczeń doszedłem do wniosku, że limitem porażenia powinna być wartość 3%, niezależnie od pory roku (być może trochę mniej wiosną), przy czym ja w mojej lokalizacji wykonuję swoje badania początkiem maja i początkiem sierpnia (w pasiekach prowadzonych w łagodniejszym klimacie zapewne dobrymi miesiącami na takie badanie byłby kwiecień i wrzesień, ale pomiędzy nimi powinno zostać wykonane jeszcze jedno). Jeżeli test majowy wykaże wartość niewiele niższą niż 3% wykonuję kolejny w odstępie około miesiąca.

Dzięki takiej metodzie uzyskuję dobre rozeznanie poziomu odporności moich rodzin, nie powodując przy tym problemów związanych z reinwazją. Wciąż jednak istnieje ryzyko, że moje pszczoły „złapią” roztocza od pszczół z innych pasiek. Pracowałem przy wykorzystaniu tej strategii przez ostatnich kilka lat, podczas których przetestowałem ją w kilku z moich pasiek. Muszę przyznać, że wyniki są obiecujące. Wrócę do tego później.

Gdybym miał pszczoły relatywnie odizolowane od innych, ta procedura pozwoliłaby wykształcić odporność najlepszym rodzinom, bez zarażania się od innych. Słabsze rodziny dostają nowe matki tak szybko jak to tylko możliwe. Taki sposób postępowania wyklarował się z moich przemyśleń i według mnie się sprawdza.

Jak wykonać „szejker” własnoręcznie

Jak monitorować poziom porażenia przez Varroa

1 decylitr (3,4 uncji) to około 300 pszczół w 2 decylitrach alkoholu
więcej niż 3% porażenia = tymol
Skręć wszystkie części i potrząsaj przez minutę, potem odwróć szejker, podnieś pod słońce i policz roztocza. Więcej niż 9 oznacza podanie tymolu.

19 roztoczy/ 300 pszczół = 6,3 roztoczy na 100 pszczół = 6,3% - >3%

2 roztocza/300 pszczół = 0,6 roztocza na 100 pszczół = 0,6% - <3%

Film: Film na Youtube, który pokazuje jak wykonać test „szejkerem”.

6. Zaczynanie z praktycznie zerowym porażeniem

Po przemyśleniach nad eksperymentem Lejfa Hjalmarssona doszedłem do wniosku, że muszę uzyskać relatywnie odizolowane pasieczysko, z możliwie niskim porażeniem roztoczami, uzyskanym dzięki zastosowaniu efektywnych środków roztoczobójczych i sprawdzić co się wówczas stanie. Miałem wstręt do tego, ale nie mogłem zrezygnować z możliwości dowiedzenia się czegoś, co mogłoby pomóc mi w selekcji na odporności na roztocza.

NOWE STRATEGIE

Po rozważeniu 6 powyższych punktów, sformułowałem 6 nowych strategii postępowania8. Realizację pierwszej rozpocząłem w 2014 roku, drugiej w 2015, a pozostałych w 2016.

A. Pierwsza strategia była realizowana na jednym pasieczysku w izolacji w głębi lasu. Pasieczysko założyłem w jesieni 2014 roku.
• izolowane miejsce, leczenie przy wykorzystaniu podkładek z tymolem, gdy poziom porażenia przekroczył 3%.

B. Druga z nowych strategii realizowana była na jednym z moich standardowych pasieczysk, które jednak było w lekkim oddaleniu od innych (2 km/ok. 1,5 mili). Rozpocząłem ją w jesieni 2015 roku.
• rozpoczęcie z minimalnym stopniem porażenia, leczenie przy wykorzystaniu podkładek z tymolem, gdy poziom porażenia przekroczył 3%.

C. Trzecia z nowych strategii na dwóch małych pasieczyskach
• leczenie przy wykorzystaniu podkładek z tymolem, gdy poziom porażenia przekroczył 3%.

D. Pozostałą część pasieki planowałem obsługiwać tak jak do tej pory i leczyć rodziny, gdy zobaczyłem więcej niż 2 pszczoły bez skrzydeł. Gdy zobaczyłem jedną taką pszczołę, wówczas wykonywałem test szejkerem z alkoholem i leczyłem jeśli porażenie sięgało powyżej 3%.
• praca jak do tej pory, ale gdy widziałem jedną pszczołę bezskrzydłą, monitorowałem poziom porażenia i leczyłem, gdy było wyższe niż 3%.

E. W rodzinach, które w jesieni przeznaczyłem do wymiany matek w kolejnym roku, zdecydowałem się wykorzystać podkładki z tymolem w maju, przed podaniem nowych matek. Uznałem, że rodziny będą mieć wówczas lepszy start. 15% rodzin było potraktowane w taki sposób wiosną 2016 roku. Straty w zimie 2015/2016 roku wynosiły około 10%. Mniej więcej takie same proporcje były w roku 2017.
• leczenie wiosną podkładkami z tymolem słabszych rodzin, które miały mieć wymienione matki później w tym sezonie – bez uprzedniego monitorowania poziomu porażenia (te rodziny i tak pokazały, że populacja roztoczy rośnie w nich zbyt szybko).

F. Odkłady miały być wykonywane tylko z najbardziej odpornych rodzin i miały być umiejscowione na tych samych pasieczyskach, z których pochodziły macierzaki. Te odkłady miały wychować własne matki. Jeżeli młodym matkom nie udało się podjąć czerwienia, wówczas odkład dostawał dojrzały matecznik z rodzin reprodukcyjnych, z których przekładano larwy. Podobnie jak poprzednio, słabsze rodziny miały zabijane matki, następnie poddawałem tam dojrzałe mateczniki.
• odkłady umieszczane na tych samych pasieczyskach, z których pochodziły macierzaki.

Pasieka izolowana 1 grudnia 2017 roku – drugi rok całkowicie bez leczenia.



A. Pasieka izolowana – leczenie powyżej 3% porażenia

Czy izolacja połączona z niedopuszczaniem do osiągania wysokiego stopnia porażenia roztoczami pozwoli łatwiej dojść do pasieki nie wymagającej leczenia?

Projekt rozpocząłem w jesieni 2014 roku, wykorzystując sprzęt „biodling” marki LP, wspólnie z pszczelarzem Arne Anderssonem. Raport z tych działań zapewne pojawi się wkrótce bądź to na tej stronie, bądź w innych mediach. Ten projekt wciąż trwa. Jego część związana jest z pasieką, o której zaraz napiszę.

Rozpocząłem prace na tym pasieczysku od 3 rodzin w jesieni 2014 roku. Wszystkie były prowadzone na węzie z komórką 4.9 mm. Rodziny miały różne pochodzenie. Były to odkłady z młodymi matkami. Rodziny nie były leczone w 2014 roku, więc nie znałem stopnia porażenia roztoczami. Nie stwierdziłem u nich przez cały rok 2014 żadnych pszczół bezskrzydłych.

Rodziny ustawione są w zalesionym miejscu, w którym normalnie trudno jest pszczołom przetrwać. Lata 2015 i 2016 były słabe. Ale w 2015 obficie nektarował wrzos dając dobre zbiory. 2016 był tak zły, że praktycznie ciężko było uzyskać jakikolwiek miód. W 2017 wiosna była zimna, lato zimne i suche, więc aż do jesieni nie było zbiorów. Dopiero wrzos nektarował na tyle, że udało się zebrać trochę miodu, ale mniej niż w 2015.

W 2015 wszystkie rodziny zostały podzielone. Jednemu z odkładów nie udało się wychować matki i dostał matecznik. Ale rodzina była słaba i nie przetrwała zimy.

Z 6 rodzin (wliczając odkłady) w 2015 w czterech pojawiły się bezskrzydłe pszczoły, a w większości poziom porażenia sięgnął powyżej 3% w czerwcu. Jedna z nich miała tylko 2% porażenia. Rodzina mateczna dla tego odkładu charakteryzowała się bardzo wysoką wartością cechy VSH (80%). Inna rodzina-córka również miała pszczoły bezskrzydłe przy niskim porażeniu roztoczami. To prowadziło mnie do przypuszczeń, że wysoka wartość VSH może korelować z jakimś niekorzystnym czynnikiem genetycznym, a więc lepiej pozostać przy niższych wartościach tej cechy i próbować połączyć je z innymi cechami odpowiedzialnymi za odporność pszczół. Cztery rodziny z DVW były leczone w czerwcu przy wykorzystaniu podkładek z 5 gramami tymolu – po 2 podkładki na rodzinę. Podkładki zostały wymienione na nowe po 10 dniach.

W 2016 roku możliwe było wykonanie podziału 3 rodzin. Miały wówczas wystarczającą siłę. Poziom porażenia wiosną sięgał 0 – 0,3% w pięciu rodzinach. Z trzech młodych rodzin dwie nie wychowały matek i podałem im dojrzałe mateczniki. W pięciu rodzinach w jesieni poziom porażenia sięgał 0 – 1,5%, a szósta miała 1,7%.

Ponieważ zdecydowaliśmy, że na tym pasieczysku nie będziemy trzymać więcej niż pięć rodzin, to rodzinę z porażeniem 1,7% podarowałem Arne Anderssonowi. On poddał ją krótkoterminowej kuracji kwasem mrówkowym, aby dodatkowo zbadać stopień porażenia rodziny roztoczami. Osypało się 10 roztoczy.

2017: Z pięciu rodzin, które jesienią 2016 przygotowaliśmy do zimowli (szósta poszła do Arne), najsilniejsza umarła na biegunkę. Ona była ustawiona tylko kilka metrów od leśnej drogi, po której jeździł harwester, który wycinał drzewa. Podejrzewam, że rodzina osypała się, gdyż przeszkadzano jej całą zimę. Jedna z czterech, które pozostały miała problem z matką (poprzednio-roczny odkład). W początku maja zamieniliśmy tą rodzinę miejscami z najsilniejszą, aby zasilić ją pszczołami lotnymi. Słaba matka została wycofana, a rodzina, wówczas bezmateczna, dostała ramkę z czerwiem w różnym stadium rozwoju, w tym zarówno jajami jak i wygryzającymi się pszczołami. Ten zabieg się powiódł. Dwie pozostałe rodziny miały stare matki, które pszczoły chciały wymienić w toku cichej wymiany, ale nowe matki nie wróciły z lotów godowych. Te rodziny dostały matki czerwiące i po ramce czerwiu. To numery 2 i 4 (licząc od lewej do prawej). Poziom porażenia roztoczami wynosił 0 – 1% w lecie, więc żadna z rodzin nie potrzebowała leczenia. Najsilniejsza rodzina ze zdjęcia (zimowana na 3 korpusach z ramką 448x159mm) była też najsilniejszą rodziną wiosną. To była ta, z której zrobiliśmy naloty. Potem pszczoły z sukcesem wymieniły matkę. Wszędzie więc były młode matki. Sezon był tak słaby, że nie dało się wykonać żadnych nowych podziałów. Przez cały rok nie zobaczyłem żadnych pszczół bez skrzydeł.

Izolacja pozwoliła na uchronienie się od reinwazji i stabilizację poziomu porażenia znacznie poniżej 3%.

B. Pasieczysko w pewnej izolacji, rozpoczynające od prawie zerowego porażenia

Czy częściowa izolacja i start z bardzo niskim porażeniem, a także leczenie niezwłocznie po stwierdzeniu poziomu porażenia powyżej 3% pomoże w osiągnięciu celu w postaci pszczół nie wymagających leczenia?

Wybrałem pasieczysko, które było częściowo izolowane, usytuowane o 2 kilometry od moich innych miejsc. W jesieni 2015 roku przeleczyłem rodziny efektywnym środkiem roztoczobójczym, uzyskując osyp roztoczy od 150 do 600, przy jednej rodzinie, z której osypało się ich 800 (pomimo wcześniejszego leczenia tej rodziny tymolem). Ta rodzina z 800 roztoczami była rójką, którą złapałem i wydaje mi się, że ona pochodziła z pasieki pszczelarza, który również trzyma Elgony w okolicy. Zupełnie przypadkowo umieściłem ją na tym pasieczysku w 2015 roku.

Wcześniej tego roku leczyłem pszczoły na tym pasieczysku tymolem, ale nie tą rodzinę, która miała 150 sztuk roztoczy w osypie. Rodzina ta, w słabym roku, dała też rekordowe zbiory, więc matkę z tej rodziny uznałem za reproduktorkę. Wiosną 2016 roku nie mierzyłem stopnia porażenia roztoczami na tym pasieczysku, gdyż jesienią poprzedniego roku leczyłem wszystkie rodziny.

Zrobiłem podziały tych rodzin, które uznałem za odporne w najwyższym stopniu. Sprzedałem 3 najsłabsze rodziny z tej grupy, ale zostawiłem sobie z każdej korpus z wystarczającą ilością pszczół i czerwiu, aby wychowały sobie matkę (była połowa maja), mając przy tym założenie, że te matki wymienię później w lecie.

Zabiłem matki w pozostałych rodzinach w czerwcu i każdej podałem dojrzały matecznik tydzień później. Nie ruszałem roju, gdyż nie wiedziałem o nim za dużo. Chciałem wymienić w nim matkę.

W jesieni sprawdziłem poziom porażenia „szejkerem”. Wliczając 3 odkłady, miałem na tym pasieczysku 11 rodzin. Cztery z nich miały porażenie na poziomie 0%, cztery na poziomie 0,3%. Z trzech rodzin, które pozostały po wspomnianej sprzedaży nie chciałem brać robotnic do testów, żeby ich nie osłabiać bardziej, gdyż już wówczas były słabe. Zdecydowałem się przeprowadzić testy wiosną, jeżeli przeżyją zimę. Przez resztę jesieni faktycznie wzmocniły się i dobrze przezimowały.

Wszystkie rodziny zimowane na tym pasieczysku wiosną 2017 roku wyglądały dobrze. Jednak jedna z nich próbowała wymienić matkę po cichu wczesną wiosną i nie udało jej się z powodu niskiej temperatury i braku trutni. Sprzedałem 2 rodziny. Zrobiłem odkłady (ze starą matką) trzech najlepszych rodzin. Zrobiłem też jeden odkład z matką z rodziny poniżej średniej, którą sprzedałem. Pozostałe rodziny po podziałach dostały dojrzały matecznik (z rodziny z lepszą genetyką). Ta rodzina, którą sprzedałem, według tego co mi powiedział początkujący nabywca, przyniosła mu potem w tym sezonie 50 kg miodu. Odkładom bezmatecznym nie udało się wychować matek, więc dostały matki czerwiące. Dwa odkłady oceniłem potem jako zbyt słabe, aby pobrać z nich 300 pszczół do testów porażenia roztoczami w sierpniu, ale wyglądały zdrowo (były bez czerwiu przez długi czas) i dobrze w październiku. Ostatecznie na tym pasieczysku zazimowałem 10 rodzin. W sierpniu 4 z nich miały 0,3 – 1,4 % porażenia. Jedna rodzina miała 3%. 3 rodziny miały więcej niż 3% więc były leczone tymolem – dwukrotnie po 2 podkładki, łącznie przez 3 tygodnie.

Potem dowiedziałem się, że inny pszczelarz ustawił pasiekę (z elgonami) w odległości 1 kilometra od tego miejsca w innym kierunku niż były ustawione moje pasieczyska odległe o 2 kilometry. Wydaje mi się, że to może być wytłumaczenie dużej rozbieżności porażenia rodzin roztoczami w tym miejscu. Z rodziny z porażeniem 1,4% nie wziąłem żadnego odkładu, a ona przyniosła mi więcej niż 100kg miodu – najwięcej w pasiece. W tej rodzinie nie widziałem ani jednej pszczoły bezskrzydłej.

Według mnie leczenie rodzin efektywną substancją roztoczobójczą, aby zmniejszyć porażenie do zbliżonego do zerowego i zapewnienie rodzinom lepszego startu, okazało się nie mieć większej wartości w związku z pracą hodowlaną. Przynajmniej w sytuacji kiedy pasieka nie jest izolowana od innych na co najmniej 2 kilometry.

Odległość od „obcych” pasiek na poziomie 1 km wydaje się zbyt mała, ale zróżnicowanie poziomu porażenia pozwala na dobrą selekcję i dobór rodzin do dalszego namnażania spośród tych, które mają małą liczbę roztoczy. Nie ma potrzeby rozpoczynać selekcji od poziomu zerowego porażenia.

C. Małe pasieki, w których poziom porażenia na starcie jest taki jaki jest

Monitorowanie stopnia porażenia, podkładki z tymolem gdy przekracza 3%. Wykonuj podziały najlepszych rodzin, które powinny same wychować sobie matki. Wymieniaj matki w rodzinach najsłabszych. Czy ta strategia pozwoli się zbliżyć do odstawienia leczenia w pasiece?

Kolejne dwa miejsca, w przypadku których uznałem, że mogę pozwolić sobie na śledzenie stopnia porażenia, badanego przy użyciu „szejkera”.

PASIEKA 1

Trzy rodziny w 2016 roku. Jest to pasieka bliska miejscu, w którym żyje dzika rodzina w ścianie domu. W odległości około 1 kilometra w innym kierunku jest mała pasieka pszczelarza trzymającego elgony.

Pierwsza rodzina w tej pasiece miała córkę pochodzącą z opisywanej dzikiej rodziny. Druga miała młodą matkę, która unasienniła się w tej pasiece. Trzecia była bardzo słaba i ledwie przetrwała poprzednią zimę. Pierwsza rodzina też nie była zbyt silna, ale szybko rosła.

Wiosna 2016 roku, poziom porażenia: rodzina 1 – 1%, rodzina 2 – 0,3%, rodzina 3 – nie była testowana, gdyż była zbyt słaba Jesień 2016 roku, poziom porażenia: rodzina 1 – 0,3%, rodzina 2 – 1,1%, rodzina 3 – 4,7%. Rodzina 3 była leczona tymolem. Żadna z rodzin nie miała pszczół z DVW.

2017: wszystkie rodziny zostały podzielone. Odkłady z rodziny 1 i 2 miały wychować sobie własne matki. Odkładowi z rodziny 1 nie udało się, a rodzina osłabła i ostatecznie osypała się. Obydwie części rodziny 3 dostały dojrzałe mateczniki z przekładanych larw. Wiosna 2017, poziom porażenia: rodzina 1 – 1,1%, rodzina 2 – 0,75%, rodzina 3 – 0,5% sierpień 2017, poziom porażenia: rodzina 1 – 1,7%, rodzina 2 (nowa) – 1 %, rodzina 3A – 0,3%, rodzina 3B – 1,7%, rodzina 2 (stara) - >3% - tymol. W żadnej rodzinie nie widziałem objawów wirusa DVW. Rodzina 1 przyniosła o wiele więcej miodu niż pozostałe.

PASIEKA 2

Dwie rodziny w 2016. W odległości około 0,5 km jest pasieka innego pszczelarza trzymającego elgony. Wiosna 2016, poziom porażenia: rodzina 1 – 0,3%, rodzina 2 – 1,7% Z rodziny 1 zrobiony został odkład bez matki. Udało mu się wychować matkę, ale zrobił się trochę słaby. Sierpień 2016, poziom porażenia: rodzina 1A – 1,2%, rodzina 1B – nie badano, rodzina 2 – 11,7% (tymol). Rodzina 1 i 2 przyniosły mniej więcej tyle samo miodu. 2017: wszystkie trzy rodziny przetrwały zimę w dobrej kondycji. Uznałem, że badanie stopnia porażenia nie jest potrzebne. W rodzinie 2 zdecydowałem się wymienić matkę, a więc dostała też podkładki z tymolem w maju. Matka została usunięta, a rodzina dostała dojrzały matecznik z przekładanych larw w początku czerwca. Sierpień 2017, poziom porażenia: Rodzina 1A – 5% (tymol), rodzina 1B – 2,3%, rodzina 2 – 1,7%. Rodzina 1 miała dość starą matkę i prawdopodobnie wymieniła ją w 2016. Dała dobry zbiór miodu. W rodzinach nie było żadnych objawów wirusa DVW.

Na obie pasieki najprawdopodobniej wpływały pasieki sąsiednie. Różnica w stopniu porażenia wydaje się wystarczająco duża, aby osiągnąć postęp w selekcji na odporność na roztocza. Wydaje się także być dobrym rozwiązaniem przeprowadzenie leczenia gdy poziom porażenia jest powyżej 3% w maju, w sytuacji gdy w czerwcu planowana jest wymiana matek.

D. 2 – 3 pszczoły z DVW → tymol. 1 pszczoła z DVW → „szejker” (powyżej 3% - tymol)

E. planowana wymiana matki → tymol w maju, dojrzały matecznik w czerwcu

F. odkłady w tej samej pasiece co rodziny mateczne

Podziały wykonywane są z najlepszych rodzin. Matka idzie do odkładu, który ustawiany jest w innym miejscu na tym samym pasieczysku co rodzina mateczna.

W 2016 i 2017 roku wykorzystywałem strategie D, E i F na wszystkich pozostałych moich pasiekach. Dzięki temu byłem bardziej uważny podczas decyzji kiedy wykorzystać tymol, a kiedy nie. Gdy zobaczyłem pszczołę bez skrzydeł nie czekałem przez tydzień lub dwa na to co się wydarzy, ale monitorowałem stan porażenia rodziny „szejkerem”.

  • Mniej rodzin pozwoliło na rozwój wyższego porażenia, a tym samym mniej rodzin stało się źródłem reinwazji;
  • Podobnie, gdy widziałem więcej pszczół z DVW, szybciej używałem podkładek uzyskując ten sam rezultat – mniej źródeł reinwazji;
  • W maju używałem podkładek z tymolem w rodzinach, w których postanowiłem wymienić matkę – dzięki temu młode matki miały mniejszą presję roztoczy i lepszy start.

Od reproduktorki S241 uzyskałem wiele córek, które miały dobre wyniki jeżeli chodzi o niski stan porażenia w 2016 roku. Reproduktorki wykorzystywane w 2016 roku, również przyczyniły się do zwiększenia stopnia porażenia – H131, S183 (córka S241) i C243. W 2017 wykorzystywałem głównie ponownie H131, S411 (inna córka S241) i C290 (córka C243). Dane zwrotne, uzyskiwane od kupujących te matki, były obiecujące.

O wiele mniej rodzin wymagało leczenia w 2016 i 2017 roku, pomimo że tak naprawdę obniżyłem próg, przy którym decyduję się na podanie podkładek z tymolem. Zaobserwowałem znacząco mniej pszczół z DVW. Straty zimowe mam takie same od wielu lat: 5 – 10%. Ale podczas tych ostatnich lat mam mniej rodzin, które są bardzo słabych wiosną (około 10%), potrzebują tymolu i ledwie przeżywają. We wcześniejszych latach liczba tych rodzin oscylowała wokół 20%. Takie rodziny nie przyniosą miodu. Około połowa tych rodzin ostatecznie dochodzi do zdrowia, gdy dostają nowe matki.

Są takie pasieczyska, na których wszystkie lub prawie wszystkie rodziny potrzebują leczenia. Są to pasieki na obrzeżach obszaru hodowlanego Elgona, które są ustawione bliżej pasiek, w których trzyma się inne pszczoły. Niektórzy pszczelarze mogą mieć problemy z kontrolowaniem stopnia porażenia rodzin.

Trudno jest dostrzec jakiekolwiek dowody na to, że strategia polegająca na ustawieniu odkładów na tych samych pasieczyskach, na których ustawiona była rodzina mateczna ma pozytywny wpływ na poziom porażenia i odporność pszczół. Prawdopodobnie bardziej szkodliwe jest stałe przewożenie pszczół, na przykład na zapylanie upraw, ponieważ prowadzi to do okresowego zwiększenia błądzenia pomiędzy rodzinami i wyrównywania w nich liczby roztoczy.

WNIOSKI

  • monitoruj poziom porażenia przynajmniej dwukrotnie – w maju oraz w sierpniu (przy dłuższym sezonie w kwietniu, czerwcu i wrześniu)
  • lecz przy użyciu podkładek z tymolem, gdy poziom porażenia roztoczami przekracza 3% (być może 2 – 2,5 w maju lub kwietniu).
  • Wykonuj odkłady z najlepszych rodzin (najwyższa odporność i najlepsza produkcja). Daj im wychować własne matki.
  • Wychowuj dodatkowe matki z niektórych najlepszych rodzin.
  • Wymieniaj matki w najgorszych (najmniej dobrych) rodzinach
  • spróbuj zorganizować pasiekę hodowlaną przynajmniej 3 kilometry od innych pszczół

PASIEKA HODOWLANA

  1. zorganizuj pasiekę hodowlaną w odległości 3 kilometrów od innych pszczół – zrób to samodzielnie albo we współpracy z innymi;
  2. zacznij nawet od 5 – 10 rodzin;
  3. zacznij od pszczół, które prawdopodobnie są w wyższym stopniu odporne niż przeciętne pszczoły;
  4. używaj mniejszej komórki w gnieździe – jeżeli to możliwe 4,9 mm lub 5,1 mm.
  5. Monitoruj poziom porażenia przynajmniej dwukrotnie w ciągu sezonu - może trzykrotnie
  6. kiedy poziom porażenia przekracza 3% (9 roztoczy na decylitr pszczół) lecz tymolem
  7. jeżeli zauważysz więcej niż dwie pszczoły bezskrzydłe – lecz tymolem
  8. jeżeli zobaczysz jedną pszczołę bezskrzydłą – zbadaj stopień porażenia
  9. Wykonuj odkłady z co najmniej połowy najlepszych rodzin w pasiece
  10. najgorszym rodzinom/odkładom podawaj dojrzałe mateczniki z lepszych rodzin, w tydzień po tym jak wycofałeś matkę
  11. Bezmateczne odkłady z najlepszych rodzin powinny same wychować sobie matki
  12. młode matki unasienniaj w pasiece hodowlanej
  13. Jeżeli masz zbyt wiele rodzin na pasiece hodowlanej zorganizuj drugie miejsce w odległości 0,5 – 2 km
  14. późnym latem łącz rodziny, które są zbyt słabe, aby przetrwać zimę
  15. pozwól rodzinom mieć wystarczająco naturalnego miodu i pyłku jako zimowe zapasy, aby utrzymać je w zdrowiu. Potrzebna ilość może różnić się w zależności od klimatu i lokalizacji
  16. Wymieniaj jedną lub kilka matek z pszczelarzami prowadzącymi podobne projekty i porównuj je z twoimi.

tekst i zdjęcia Erik Österlund

Przekład: Bartłomiej Maleta