O zaleszczotku książkowym i nie tylko, czyli w poszukiwaniu naturalnego wroga dręcza pszczelego

Artykuł ukazał się w kilku częściach w miesięczniku "Pszczelarstwo". Przed Wami już ostatnia z nich, z czerwca 2019 r.

Część 1, "Pszczelarstwo" 04/2019

Część 2, "Pszczelarstwo" 05/2019

Część 3, ostania, "Pszczelarstwo" 06/2019

Zaleszczotki w ulu

Dennice osiatkowane nie sprzyjają zaleszczotkom również z innych powodów. Przez siatki wypadają drobiny ulowej materii, które stanowią pożywkę zarówno dla nimf zaleszczotków, jak i dla innych organizmów, które z kolei wchodzą w menu różnych stadiów rozwojowych pajęczaków. Przez otwory zresztą wychodzą zarówno dorosłe osobniki, jak i formy niedojrzałe, które następnie nie wracają już do pszczelich siedlisk. Jeżeli wprowadzimy zaleszczotki do takich uli, to ich populacje systematycznie będą się zmniejszać, a w końcu całkowicie znikną. Ulowe odpadki są bardzo ważne dla całej ulowej mikrofauny. Częste czyszczenie dennic lub wykorzystywanie dennic osiatkowanych jest czynnikiem, który skutecznie blokuje wytworzenie zdrowych zależności i symbiotycznej relacji pomiędzy pszczołą miodną a zaleszczotkiem książkowym oraz wielu innymi organizmami.

W toku badań przeprowadzonych w warunkach laboratoryjnych, zaleszczotek książkowy był zdolny do upolowania i zabicia aż do 9 roztoczy dziennie. Oczywiście nie oznacza to, że tyle samo ich padnie ofiarą pajęczaka w ulu, w niekontrolowanych warunkach naturalnego siedliska. Schiffer opisuje jednak pewien prawdopodobny scenariusz. Według badań, populacja roztoczy w statystycznym ulu rośnie w tempie od 2 do nawet 5% dziennie. Oznacza to, że jeżeli przyjmiemy, iż w ulu występuje 1000 roztoczy, to średnio dziennie może ich przybywać nawet około 50 sztuk - oczywiście coraz więcej, wraz ze wzrostem populacji. Przyjmując, że w warunkach ula każdy zaleszczotek będzie polował jedynie na dwa roztocza dziennie (bo swój apetyt będzie zaspokajał też innymi zdobyczami), to teoretycznie populacja dwudziestu pięciu pajęczaków byłaby w stanie całkowicie zahamować wzrost porażenia roztoczami i utrzymać je na stabilnym poziomie. Schiffer podkreśla, że ten model jest teoretyczny. Zaznacza też, że na czas rozmnażania samica zaleszczotka zaszywa się w przygotowanym gnieździe i nie wychodzi na łowy. Realnie populacja pajęczaków przy porażeniu ula na tym poziomie musiałaby być większa. Nie zmienia to jednak faktu, że odpowiednia liczba zaleszczotków mogłaby poczynić w populacji dręcza zauważalne szkody.

Profesor Thomas Seeley i Torben Schiffer

Zaleszczotek książkowy jest według Schiffera doskonałym bioindykatorem zdrowego superorganizmu pszczelego i stosowania właściwych metod pszczelarskich. Jak zaznaczyłem powyżej, zaleszczotki nie potrafią przeżyć znaczącej większości „kuracji” stosowanych przez pszczelarzy. Nie potrafią też przetrwać w nowoczesnym ulu pozbawionym szczelin i przestrzeni, w których mogłyby się schronić. Może się jednak zdarzyć, że pomimo stosowania kuracji i wykorzystywania nieprzyjaznych zaleszczotkom metod, pszczelarze wciąż je zauważają w swoich ulach. Po pierwsze, być może pszczelarze ci prowadzą pasieki w miejscach wyjątkowo przyjaznych tym pajęczakom, w których po prostu są one bardzo powszechne i łatwo na nowo zasiedlają pszczele siedliska. Możliwe, że po toksycznych kuracjach pszczoły są zimowane, bądź to w stodołach czy starych oborach, bądź bardzo blisko takich zabudowań. Po drugie, może się zdarzyć, że zaobserwowane w ulu pajęczaki, nie są przyjaznymi pszczołom zaleszczotkami książkowymi, a innym gatunkiem z rzędu „pseudoskorpionów”. Niektóre z nich lubią zupełnie inne warunki niż zaleszczotek książkowy, na przykład dużą wilgoć. Takim pajęczakiem jest choćby Lasiochernes pilosus. Zdaniem Schiffera, jego obecność w ulach świadczy wręcz o stosowaniu szkodliwych dla pszczół metod prowadzenia pasieki. Po trzecie, być może w ulach, zwłaszcza starych, pełnych szpar i ocieplonych słomianą sieczką, zaleszczotkom książkowym udało się schować przed oparami szkodliwych substancji w czasie stosowanych kuracji. Niewątpliwie jednak pajęczak ten powinien stać się dla każdego pszczelarza motywatorem do poszukiwania naturalnych metod prowadzenia pasieki, zgodnego z potrzebami pszczół i innych gatunków. Nawet jeżeli sam „pseudoskorpion” nie poradzi sobie z narastającym problemem roztoczy, to jego obecność w ulach świadczy o tym, że zrobiliśmy wszystko, co możliwe, żeby pszczoły funkcjonowały w takim środowisku, w jakim ewoluowały, a więc najlepiej przystosowanym do ich biologicznych potrzeb.

Zalecenia i podsumowanie

jedna z możliwych prostych konstrukcji tzw. "eko-powałek" - w "skrzynce" na siatce można umieścić trociny, próchno, słomę, ściółkę leśną, liście czy drobne gałązki. W górnej części powałki znajdują się otwory, które służą usuwaniu nadmiaru wilgoci. Torben Schiffer wykorzystuje dodatkowo odstępniki pod daszkami, które umożliwiają odprowadzanie wilgoci praktycznie na całym obwodzie oddychającej powałki
(fot. Torben Schiffer)

Torben Schiffer podkreśla, że powinniśmy zapewnić pszczołom suche i ciepłe środowisko. Według niego zwiększaniu wilgotności w ulu sprzyjają przede wszystkim:

  • niskie ustawienie nad ziemią (wbrew pozorom, efekt ten może być czasem zwiększany przez zastosowanie dennic osiatkowanych, a zwłaszcza w przypadku wilgotnych podłoży),
  • gładkie szczelne powierzchnie wewnętrzne, pozbawione szczelin czy pęknięć, przez które ul mógłby „oddychać”; dotyczy to zarówno precyzyjnie wykonanych uli drewnianych, jak i tych z tworzyw sztucznych,
  • szczelne, nieoddychające, nieprzepuszczające pary wodnej powałki lub wykorzystanie folii,
  • zastosowanie farb do drewna z nieoddychającymi powłokami,
  • ułożenie ramek w tzw. „ciepłej zabudowie” (prostopadle do wylotka),
  • zbyt mała termoizolacja (np. w przypadku wykorzystania uli z pojedynczej deski), która sprzyja tworzeniu się mostków termicznych i kondensacji,
  • kształty pszczelego siedliska – płaskie, gładkie powierzchnie, kwadratowe lub prostokątne konstrukcje (rogi uli są często miejscem, w którym zbiera się wilgoć i tam rozpoczyna się pleśnienie).

Powinniśmy więc dążyć do wyeliminowania tych czynników. Środowisko życia pszczół powinno być też zdolne do podtrzymywania zależności ekologicznych, w jakich kształtował się ich gatunek. Schiffer uważa więc, że konstruując ul, powinniśmy kierować się warunkami, jakie występują właśnie w naturalnych dziuplach i próbować odtwarzać ich mikroklimat, aby w możliwie największym stopniu sprzyjał on organizmom, które od wieków towarzyszyły pszczole miodnej. Podobnie jak profesor Thomas Seeley, Torben Schiffer propaguje więc ewolucyjne podejście do zdrowia pszczół.

Sam zaleszczotek książkowy powinien posłużyć nam jako sprzymierzeniec w walce z dręczem pszczelim i skłonić nas do zmiany metod jego likwidacji z chemicznych na biologiczne. Schiffer podkreśla, że samo wprowadzenie zaleszczotków do uli nie załatwi raz na zawsze problemów z roztoczami. Gdyby tak było, być może wraz z inwazją dręcza część pasiek, w których pajęczak występował powszechnie przed erą chemizacji uli, byłaby w stanie oprzeć się inwazji. Tak się jednak nie stało. Zaleszczotek książkowy może jednak przyczynić się w dość znaczący sposób do ograniczenia liczby pasożytów pszczół (nie tylko dręcza pszczelego) i pomóc tym rodzinom, które mają już wykształcone mechanizmy ograniczania liczby roztoczy co najmniej w podstawowym zakresie. Musi jednak występować w odpowiednio dużej populacji. Powtórzę jednak, że nawet jeżeli „pseudoskorpiony” realnie nie przyczynią się do zmniejszenia problemów z warrozą, to ich obecność świadczyć będzie o tym, że tworzymy zarówno pszczołom jak i ich symbiontom korzystne warunki do życia.

Schiffer daje następujące rady:

  1. Ule powinny być suche i ciepłe. Zdecydowanie lepsze są ule z dodatkową izolacją, gdyż zapewniają stabilniejsze warunki termiczne, a więc mniejsze dobowe i roczne amplitudy temperatur. To z kolei sprzyja rozwojowi przyjaznej pszczołom mikrofauny i flory, która potrzebuje do życia stabilnych warunków.
  2. Zaleszczotki książkowe mogą występować tylko w tych ulach, które zbudowane są z naturalnych materiałów takich jak drewno czy słoma. Słoma w ulu jest dla nich bardzo korzystna, gdyż tworzy doskonałe siedliska i materiał na gniazda.
  3. Korpusy czy inne powierzchnie ula muszą posiadać wystarczające szpary, w których mogłyby bytować pajęczaki. Biorąc pod uwagę powyższe punkty, optymalnie byłoby zapewnić ule izolowane słomą, z odpowiednimi szparami, przez które zaleszczotki mogłyby dostać się do środka.
  4. Ule powinny być wyposażone w pełne dennice. Schiffer podkreśla, że dobrym rozwiązaniem byłyby tzw. „eko-dennice”, a więc pudełka wypełnione słomą, sianem czy korą drzew. Byłoby to dobre siedlisko dla wielu gatunków skomplikowanych ekosystemów współistniejących z pszczołami.
  5. Można stosować specjalne wkładki dennicowe do kontroli osypu. Wszelkie odpadki, które na nie spadną powinny jednak pozostać w ulu, gdyż są one zjadane przez drobne owady i pajęczaki, które z kolei są pokarmem dla zaleszczotków i ich nimf.
  6. Doskonałym siedliskiem dla zaleszczotków są także specjalnie przygotowane ramki czy podkarmiaczki ramkowe wypełnione słomą i korą drzew. Takie ramki stanowią także dobre uzupełnienie izolacji ścian ula.
  7. Strop w ulach powinien przepuszczać (pochłaniać) wilgoć. Dobrym rozwiązaniem są na przykład powałki słomiane. Można zastosować także skrzynki podobne do wspomnianych w punkcie 4 „eko-dennic”. Takie rozwiązanie jest często stosowane w ulach Warre. Powałki/skrzynki (na przykład z siatką na dnie) mogą być wypełnione materią organiczną, stanowiącą dobre siedlisko dla różnych organizmów, a dodatkowo regulującą poziom wilgoci w ulu i przy okazji będącą górną izolacją ula zapobiegającą wychłodzeniu gniazda w zimie lub nadmiernemu ogrzaniu w lecie.
  8. Elementy ula powinny być tak skonstruowane, aby nie zagrażały zgnieceniem zaleszczotków. Te bowiem lubią przebywać w najróżniejszych szparach. Przykładowo, przy wykorzystaniu podkarmiaczki ramkowej zgodnie z punktem 6, należy zamontować odstępniki na wypadek, gdyby „pseudoskorpiony” znalazły się pomiędzy nimi a ścianą ula.

ramka wypełniona słomą (zatwór) - jedno z możliwych siedlisk dla zaleszczotków książkowych
(fot. Torben Schiffer)

Gdy poinformowałem Torbena Schiffera, że zamierzam napisać tekst o jego pracy, ucieszył się, że jego odkrycia dotrą do większej liczby odbiorców. Poprosił mnie jednak, abym nie pisał o tym, gdzie można znaleźć zaleszczotki i jak je złapać. Obawiał się bowiem, że pszczelarze mogą wprowadzać je do uli, które są całkowicie dla nich nieprzyjazne, gdzie pajęczaki albo po prostu zginą, albo wyprowadzą się z nich, co też z dużym prawdopodobieństwem skończy się dla nich śmiercią najpóźniej w czasie najbliższej zimy. Stwierdził, że kluczowe jest odpowiednie przygotowanie uli, bo bez tego wprowadzanie do nich zaleszczotków po prostu mija się z celem. Pierwszej prośby nie mogłem spełnić, gdyż siedliska zaleszczotków są ważną częścią ich biologii, ale też wskazówką, w którą stronę powinniśmy zmierzać, przygotowując ule przyjazne dla nich i dla pszczół. Drugą spełniłem z przyjemnością. Kto chce się dowiedzieć, jak złapać zaleszczotki, powinien sięgnąć do pracy Schiffera – dowie się tam też o wielu innych faktach, na które zabrakło miejsca w tym artykule.

Choć wcześniej nie myślałem o zaleszczotkach, sam od kilku lat stosuję eko-dennice wypełnione próchnem, trocinami, gałązkami i ściółką leśną. Pomimo tego moje ule nie są w pełni przyjazne dla „pseudoskorpionów”. Przede wszystkim wykorzystuję ule jednościenne, które są zbyt chłodne, aby podtrzymać populację tych pajęczaków. Po drugie, większość moich uli ma jedynie górny wylotek - nie stosuję bowiem wylotków w dennicy, a jedynie w powałkach lub daszkach. To rozwiązanie znakomicie zapobiega nadmiernej wilgotności (w większości moich uli po zimie jest tak sucho, jak w środku lata), ale też bardzo wychładza ul, zapewne w podobny sposób, jak dennice osiatkowane, choć dzięki całkowicie różnym mechanizmom. Gdybym dziś rozpoczynał budowanie pasieki od nowa, zapewne przemyślałbym wiele rozwiązań. Każdy z nas może jednak przystosować swój ul w taki sposób, aby był bardziej przyjazny zarówno zaleszczotkom, jak i całej ulowej mikroflorze i faunie. Ja zamierzam w kolejnym roku wyposażyć każdy w ramkę wypełnioną słomą, która na wzór zatworu będzie w moich ulach przez cały rok. Dodatkowo rozpocząłem przygotowywanie „eko-powałek”, w które chciałbym systematycznie wyposażyć jak największą część mojej pasieki. Kto stosuje dennice osiatkowane, ten może wypełnić je słomą, próchnem czy korą i wykorzystać je jako powałki zamiast folii, a dorobić dennice pełne. Tylko od nas zależy, jakie warunki stworzymy naszym pszczołom. Wspomniany we wstępie Alexander von Humboltd, nazywany często pierwszym ekologiem w historii, już na przełomie XVIII i XIX wieku zauważył, jak destruktywny mamy wpływ na całe ekosystemy i nieustannie, celowo lub nieświadomie, przyczyniamy się do ich ubożenia. Napisał wówczas słowa: „Człowiek może jedynie działać w zgodzie z naturą i dostosowywać jej siły na swój użytek, pojmując jej prawa” (A. Wulf, „Człowiek, który zrozumiał naturę. Nowy świat Aleksandra von Humboldta”, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2017, Tłumaczenie: Katarzyna Bażyńska-Chojnacka, Piotr Chojnacki). Powinniśmy zacząć od naszych uli.

Bartłomiej Maleta

PS
W ostatnim czasie Torben Schiffer upublicznił koncepcję "ula" przyjaznego dla pszczół, zgodnego z wynikami swoich badań i przemyśleń. "Ul" ten nazwał "Schiffer Tree". W tekście nie wspominam o nim, gdyż fakt został upubliczniony już po zakończeniu redakcji tekstu i przygotowaniu go do druku. Znających język niemiecki odsyłam do zapoznania się z tą koncepcją na stronie Schiffera (https://beenature-project.com/epages/6aa71639-792d-4a95-9e8c-00453bab9a49.sf/de_DE/?ObjectPath=/Shops/6aa71639-792d-4a95-9e8c-00453bab9a49/Categories/Der_SchifferTree). Innym polecam przynajmniej zobaczenie zdjęć. Oczywiście koncepcja ta nie sprawdzi się w tzw. nowoczesnej gospodarce pasiecznej, ale być może zainspiruje amatorów do szukania swoich rozwiązań przyjaznych dla pszczół - a do tego gorąco namawiam!
Cały czas czekamy też na obiecaną przez Torbena Schiffera wersję angielską jego strony!